środa, 9 listopada 2016

Po co to piszesz?


– Po co to piszesz? Co chcesz osiągnąć? Rząd przecież już stwierdził, że swoich zobowiązań z kampanii dochowa, czyli gimnazja zlikwiduje. – powiedział mi ostatnio jeden z moich zacnych sąsiadów.
– Czytałeś ostatni otwarty list w tej sprawie kilkudziesięciu profesorów? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
– A po co mi to czytać! Bez czytania wiem co tam jest. Pewnie piszą o likwidacji gimnazjów jako o dyktacie i karygodnej lekkomyślności, o ogromnym chaosie, o stratach finansowych samorządów i o zwolnieniach nauczycieli… Ani to dyktat, ani to chaos! A w ogóle to co to za profesorowie!? A Rząd nie mówi jakoś nic o żadnych stratach finansowych. A miejsc pracy dla nauczycieli to raczej chyba przybędzie!

W przeciwieństwie do poprzednich wypowiedzi zauważyłem tym razem w postawie sąsiada chłodny porządek i bardzo umiarkowane emocje. Nie chciałem ponownie wchodzić w powtarzające się dyskusje. Zadałem sąsiadowi jeszcze jedno pytanie. I tu ku memu zaskoczeniu nie było żadnej reakcji.
– Dlaczego teraz mówisz jednak o „likwidacji”? Bardzo się oburzałeś, kiedy ja używałem tego określenia. Przekonywałeś mnie o konieczności mówienia o „wygaszaniu”. Co się zmieniło? – Dalej już nie rozmawialiśmy o „wygaszaniu” gimnazjów.

Zacytuję siebie z 18 września: „Rzecz sprawnie napisana. Wyraźny cel z równie wyraźnym i celowym pominięciem koniecznych kolejnych zmian w następstwie osiągnięcia projektowanego celu. Jest to zmiana przełomowa; punkt zwrotny; punkt przegięcia; strzał, który zmienia linię świata na tej szerokości i długości geograficznej; coś, co przenosi do nieodgadnionej i koniecznie akceptowalnej przyszłości lub osuwa w mroki ponurej i równie akceptowalnej przeszłości; ryzyko, jakiego mądry się nie podejmie a głupi nawet nie pomyśli; ostatni moment, w którym można się zatrzymać – po przekroczeniu tego punktu wszystko będzie już miało charakter wtórny, konieczny, naturalny, potrzebny i niezbędny a pani Minister zostanie uznana za najwłaściwszą osobę w stosownym miejscu i czasie.”

Nie wierzyłem, że to tak szybko nastąpi!

„Zniewolony umysł” (zbiór 9 esejów Czesława Miłosza napisanych w 1951 r., opublikowanych w 1953 r. przez Instytut Literacki w Paryżu. Pierwsze wydanie w Polsce ukazało się poza cenzurą w 1978 r. oficjalnie dopiero w 1989 r.) – o tym nie miałem jeszcze okazji porozmawiać z sąsiadem (sąsiad jest zwykłym zwolennikiem „dobrej zmiany” w oświacie w szczególności) i sądzę, że w zwykłej rozmowie o tym, co niżej, to się porozmawiać nie da. Do pewnych wartości dochodzi się samemu albo nie dochodzi się nigdy.


O czym traktują wskazywane eseje Miłosza? O walce o Umysł. A walka ta rozgrywa się na trzech płaszczyznach: Prawdy, Szlachetności i Miłości. Gdzieś tu pojawia się lub jest raczej kreowany byt „Nowej Wiary”, która nie mając możliwości ingerencji w konflikt wewnętrzny człowieka, zadowala się zewnętrznymi oznakami jej przyjęcia. Umysł ostatecznie godzi się na kompromis i w konsekwencji poddawany jest działaniom sił zewnętrznych, które Miłosz przedstawia w formie alegorycznych bytów: Murti-Binga, Metody i Ketmana.

Pigułki Murti-Binga (wymyślone przez Stanisława Ignacego Witkiewicza) zyskują u Miłosza sens alegoryczny. Prawda zmaga się z Kłamstwem. Jednostka, dążąca siłą bezwładu do wpisania się w nową rzeczywistość społeczno-polityczną, rezygnuje z głoszenia Prawdy. Zaczyna posługiwać się Fałszem nazywając ów Prawdą i doprowadza do zwycięstwa Prawdy (w istocie będącego Fałszem). Byt Metoda, który włącza się do walki między Szlachetnością a Nikczemnością, staje się szybko jedynym uprawnionym sposobem myślenia i mówienia. Umysł po przyjęciu Murti-Binga i skazaniu się na Metodę stoi już blisko totalnego zniewolenia. I wtedy doświadcza się pomocy. Z pomocą przychodzi Ketman, czyli technika kamuflażu.
Miłosz przedstawia Ketman jako byt obrony przed całkowitym wewnętrznym zniewoleniem, czyli połknięciem i w konsekwencji zadziałaniem pigułki Murti-Binga. Byt Ketman realizować się może jako:
• Ketman narodowy – głośne manifestowanie swego podziwu dla osiągnięć narodowych w różnych dziedzinach; sekretna lojalność wobec interesów narodowych własnego kraju;
• Ketman czystości rewolucyjnej – wiara w „święty ogień” rewolucyjny;
• Ketman sceptyczny – zewnętrzny konformizm połączony z całkowitym cynizmem wobec Nowej Wiary (bezsensowność oporu);
• Ketman metafizyczny – przekonanie o metafizycznej zasadzie świata; próba przeniknięcia Nowej Wiary od wewnątrz i wywarcia wpływu na jej ewolucję;
• Ketman etyczny – kompensowanie niemoralnych metod sprawowania władzy poprzez skrupulatne przestrzeganie tradycyjnych norm etycznych w życiu osobistym.
U większości dochodzi jednak ostatecznie zawsze do kapitulacji. I następuje przyjęcie Nowej Wiary. Kolejnym bytem alegorycznym i ostatecznie najważniejszym – siłą zewnętrzną decydującą jest: Strach. A każdy, kto przeczytał wskazywane wyżej eseje Miłosza, wie coś jeszcze – co niech w tym tekście lepiej pozostaje tajemnicą (zdumienie i zaskoczenie przerasta znaczenie tych słów).

…i Czesław Miłosz został nagrodzony… – Autorytet kontra autorytet Władzy…

„W sytuacji, kiedy ktoś bez względu na argumenty stosuje dyktat, pozostaje tylko protestować.” (Prof. Jarosław Płuciennik) 
„Jednak jeżeli chcemy bronić demokracji, jeżeli będziemy chcieli ponownie ją instalować po stratach uczynionych przez wirus głupoty, to musimy wziąć się do roboty: wszyscy razem i każdy z osobna. Demokracja przyszłości musi polegać na wiedzy, bystrości, inteligencji, roztropności i wielu cechach, których nam nie brakuje, ale które zostały zepchnięte do kąta przez szatański sojusz mas z idiotami u władzy.” (Prof. Marcin Król)

Mam wrażenie, że mój Umysł już zaczyna przygotowywać się do łyknięcia Murti-Binga i dopada mnie Lęk (czyli jeszcze nie jest to Strach) przed dalszym pisaniem i mówieniem o „szatańskim sojuszu mas z idiotami”…

sobota, 5 listopada 2016

Do zwolenników „Dobrej zmiany” w oświacie

Kieruję te słowa do zwolenników „Dobrej zmiany” w szczególności w oświacie. Tworzymy Wspólnotę. To prawda, że dysponujemy różną wrażliwością, mamy różne wykształcenie i być może czytaliśmy różne książki. Spierajmy się w różnych kwestiach, które nas różnią. Spór jest pożądany. Zmusza do spostrzegania nowych możliwości. A możliwości są proporcjonalne do niepokoju. Nie udawajcie proszę, że nic Was nie niepokoi, skoro dostrzegacie możliwości. Polskie słowo „SPÓR” jest tak bardzo podobne do łacińskiego „SPQR” – kwestia jednej tylko kreseczki… – Senatus Popolusque Romanus – czy wiecie jakie ma znaczenie ta piękna formuła? (W. Litewski, Historia źródeł prawa rzymskiego, UJ, Kraków 1989). „Dobra zmiana” – czy prostota tej idei Was nie niepokoi? Nadmiar prostoty niektórych działań rodzi ich zbędne przyszłe komplikacje i trzeba wówczas jeszcze większej komplikacji, aby ponownie osiągnąć prostotę. I to, kurcze, właśnie się dzieje.

Sito zdarzeń bezwzględnie ujawnia i przepięknie maluje wyrazistością swych barw w równej mierze i mądrość, i głupotę. Widzę w jakich bólach i gmatwaninach emocjonalnych czezną „nibytoautorytety” – współczuję, ale wiem jak niezwykle ważne jest to dla dobra tak maluczkich, jak ja. Idzie to, co się rusza – a rusza się w polskiej oświacie bez wątpienia w stronę, która nie może być nazwana właściwą. 

W minionych latach postawa obywatelska cechowała się przede wszystkim świadomością praw i obowiązków obywatela. Obecnie istotą postawy obywatelskiej staje się świadomość praw i obowiązków oraz także i świadomość zagrożeń i przeciwstawiania się tym zagrożeniom. I chwała tym wszystkim, którzy się do tego przyczyniają (tu także po każdej ze stron). Uważam, że można być tu nawet optymistą. Optymista – czyli ktoś, kto wie, rozumie, czuje i pojmuje. Można być także pesymistą – czyli… Nie chcecie wiedzieć? To tak niewiele wysiłku – nie musicie wszystkiego czytać, ale przeczytajcie choćby opinię Rządowego Centrum Legislacji . „Rządowego…”, czyli należącego do tego Rządu, któremu przecież bezkrytycznie ufacie. Przeczytajcie jakąkolwiek jeszcze opinię – przecież też macie dostęp do tych samych usług internetowych i zapewniam Was – aby te opinie zrozumieć wcale nie trzeba znać się na prawie. Zrozumiecie i poczujecie wtedy, że „dobrą zmianę” nie tylko należy pisać przez małe „d” – poczujecie więcej, poczujecie oburzenie. Wasze oburzenie będzie większe – bo Wy z założenia „tym ludziom” ufacie. A jeżeli stać Was na to, żeby sięgnąć po projekty przepisów prawa – to będziecie zszokowani. Nie stać Was na to? To jakich dowodów potrzebujecie, aby pojąć tę prostą myśl, że proponowanym dziś zmianom w oświacie należy się przeciwstawiać niezależnie od tego, kim w tej naszej Wspólnocie Jesteście. Tu jesteśmy Razem.

Przedstawię Wam mały i prosty dowód pozorności, głupoty i niekompetencji. W czasie posiedzenia Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży (02.11.2016) poświęconego rozpatrzeniu i zaopiniowaniu wniosku o wyrażenie wotum nieufności wobec Minister Edukacji Narodowej, pod koniec tego posiedzenia Pani Minister zabrała głos. Dość lekceważącym i wielce pouczającym w tonie (to moja obserwacja) głosem przypomniała o tym, że rozpisywano się w różnych publikacjach nad na przykład zarzutem Rządowego Centrum Legislacji wobec projektów ustaw zmian w prawie oświatowym, że mają charakter „blankietowy”. I tu Pani Minister pouczyła zebranych, że przecież nic wielce negatywnego to nie oznacza, bo oznacza jedynie, że projektowane przepisy odsyłają do przyszłych przepisów o wykonawczym charakterze, które dopiero gdzieś tam, kiedyś będą powstawać.

Szanowna Pani Minister – chciało się wręcz wykrzyczeć – Pani na prawdę nie pojmuje istotności tego zarzutu i to czynionego ze strony swego rządowego fachowego zaplecza. A czy Wy zwolennicy „dobrej zmiany” w oświacie to pojmujecie? Wyjaśnię to, na przesadnym w swej wymowie przykładzie (przesada bywa doskonałym środkiem dydaktycznym): wyobraźmy sobie, że tworzymy projekt ustawy zmiany prawa w pewnej ważnej kwestii w brzmieniu (tu celowo przesadnym) następującym: „…w zakresie zmiany w tej ważnej kwestii Minister Edukacji Narodowej określi to w drodze rozporządzenia…”; i nie Wiesz, co jest ważną kwestią, i nie Wiesz, jak zostanie kiedyś rzecz uregulowana – Wiesz jedynie, że jest coś ważnego do przyszłego uregulowania – to jest właśnie blankietowość – to określenie celowo ma pejoratywne w odbiorze znaczenie; a jednocześnie się wypowiada i nagłaśnia we wszelkich możliwych odmianach: „przeliczono, przedyskutowano i zaplanowano”, „a Pani Minister ma charakter, jest kompetentna i kocha polską szkołę…” – czy naprawdę nie dostrzegacie tu zwykłej infantylności, sprzeczności, głupoty, naiwności, partactwa i dyletanctwa… 

Zwolennicy „dobrej zmiany”! Przecież do Was się mówi: „…z oświatą jest źle, ale będzie dobrze – projektujemy w tym zakresie zmianę; już nawet mamy projekty ustaw…”. Zadajcie sobie proszę pytanie, co jest podstawą tego w Waszej postawie, że jesteście za tymi zmianami? Powtórzę: „to tak niewiele wysiłku – nie musicie wszystkiego czytać…”. Odważcie się przeczytać cokolwiek.

czwartek, 3 listopada 2016

Mit „Dobrej zmiany”


Mit „Dobrej zmiany” w oświacie to sposób myślenia, pojmowania i opisywania naszego polskiego kawałka świata. Nie jest on jakościowo odkrywczy i nie jest także wystarczająco przewidywalny, lecz jako skrajnie przewrotny, rewolucyjnie spójny oraz obezwładniająco ekspansywny – musi być traktowany poważnie. Chodzi tu o wymuszone wytworzenie, prymitywnymi metodami w zakresie łamania zasad legislacji, paraliżującego otoczenia prawnego – metodą balisty – jedyne co ocaleje, to tylko to, co jest miotane.

Wizja [1] – Nieuporządkowana logorea Pani poseł Marzeny Michałek (posiedzenie Sejmu w dniu 3 listopada; wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec Minister Edukacji Narodowej) - sofistyczny sojusz mas. Konsultacje społeczne, uzgodnienia, opinie, komentarze... A z perspektywy moich dociekań – to tylko kolejny trick „dobrej zmiany”, być może nawet przewidziany i niemal zaplanowany protest; choć przepełniony racjonalizmem i empirycznymi dowodami, ale masowo chyba niemy - do Pani Michałek nie dociera. I w jakże trudnej w odbiorze przestrzeni chęci czynienia protestu (kto przegląda ze zrozumieniem zasoby Rządowego Centrum Legislacji - Pani Michałek na pewno nie miała na to ani czasu, ani chęci...), przestrzeni z której wylewa się na zewnątrz w rytmie widmowego rapu wodospad:

zdezorientowania, obałamucenia, ogłupienia, nabrania, naciągania, ocyganienia, odrwienia, okantowania, okłamania, ołgania, omamienia, omotania, oszachrowania, oszkapienia, oszołomienia, oszukania, oszwabienia, otumanienia, pomylenia, skokietowania, skołowania, wykiwania, zbajerowania, zbałamucenia, zmamienia, zmylenia, zwiedzenia, chwiejności, hamletyzmu, niepewności, niezdecydowania, rozdarcia, rozterki, wahania, zagubienia, bezładu, chaosu, miszmaszu, niechlujstwa, niedokładności, niefachowości, niejasności, niekonsekwencji, nieładu, nieporządku, nieskładności, niespójności, nieuporządkowania, niewiedzy, niezborności, pogmatwania, rozgardiaszu, zamętu, zamieszania, bałaganu, fermentu, ferworu, mętliku, niepokoju, zaplątania, rwetesu, szumu, wzburzenia, osłupienia, szoku, wstrząsu, zadziwienia, zaskoczenia, zdębienia, zdrętwienia, zdumienia, zdziwienia, zmieszania, mętu i przysłowiowego grochu z kapustą. 

Nie znajduję w fizycznej przestrzeni siły zdolnej do wytłumaczenia Pani Michałek, Pani Zalewskiej, Pani Szydło,..., że to nie jest tylko sofistyczny sojusz mas.

Wizja [2] – Uporządkowana wypowiedź Pana posła Rafała Grupińskiego (posiedzenie Sejmu w dniu 3 listopada; wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec Minister Edukacji Narodowej). Ale, co wyżej „wylane” Dyktatorzy „dobrej zmiany”, jako efekt społecznej debaty z niewzruszoną afirmacją, z bezwzględnym odsyłaniem w niemy niebyt wszelkich racji przeciwnych, spokojnie, konkretnie i uporządkowanie tu kierunkują i rekapitulują:

„Przez ostatnich kilka lat szkoła straciła swoją wychowawczą funkcję. W związku z tym kluczowe jest stworzenie spójnej i drożnej struktury organizacji szkół oraz wydłużenie okresu kształcenia i wychowania w jednej szkole, w tej samej grupie rówieśniczej.”
„Niezrealizowanie założeń reformy oraz niezadowalająca diagnoza obecnego stanu liceów ogólnokształcących i szkół zawodowych stanowią podstawę proponowanej nowej struktury szkół oraz zmian w podstawach programowych.”
„Zmiany ustroju szkolnego opisane w projekcie ustawy Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo oświatowe będą miały charakter ewolucyjny i rozpoczną się od roku szkolnego 2017/2018.”
„W projekcie ustawy zostały zaplanowane przepisy mające na celu ochronę miejsc pracy nauczycieli.”
„Reforma jest przeliczona, przedyskutowana i zaplanowana.”

To się chyba nazywa imperatywem zabójcy – najważniejszych wyborów dokonuje się szybko i z pominięciem wszelkich racjonalnych przesłanek. Mi jest zwyczajnie smutno...

środa, 2 listopada 2016

Homini mendaci, etiamsi vera dicit, nemo credit

Eksperymentowałem. Wsłuchiwałem się w głosy wypowiadane w czasie trwania posiedzenia Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży (02.11.2016, 16:56-21:04) poświęconego rozpatrzeniu i zaopiniowaniu wniosku o wyrażenie wotum nieufności wobec Minister Edukacji Narodowej (druk sejmowy nr 934). Eksperyment polegał na tym, że jednocześnie jeszcze raz wczytywałem się w opinię Rządowego Centrum Legislacji () dotyczącą projektu ustawy „Prawo oświatowe” i projektu ustawy „Przepisy wprowadzające – Prawo oświatowe”. Dodatkowo konfrontowałem tę opinię ze skierowanymi już (28.10.2016) do rozpatrzenia przez Stały Komitet Rady Ministrów nowych wersji projektów wskazanych wyżej ustaw.

Parę istotnych kwestii ulega istotnej zmianie. Miałem nadzieję (Głupi), że w czasie owego posiedzenia usłyszę jakieś uzasadnienia dotyczące naniesionych zmian w projektowanych zmianach adekwatnie do problemów wskazywanych w szczególności przez RCL. Usłyszałem wiele uzasadnień – kolejnych, mocno racjonalnych na brak słuszności proponowanych przez MEN zmian – jednak abstrahowały one w większości od konkretnych zapisów czynionych we wskazywanych projektach ustaw (zwłaszcza w ich kolejnej wersji). Usłyszałem wiele uzasadnień – ciągle takich samych, uzasadniających słuszność proponowanych zmian (Pani Minister posługuje się nowym wykrzyknikiem: „twarde dane!”) – jednak abstrahowały one w większości od konkretnych zapisów czynionych we wskazywanych wyżej projektach ustaw. 

„Uwzględniliśmy około dziewięćdziesiąt uwag” uczynionych w ramach zakończonych konsultacji – powiedziała Pani Minister. Prawda, istotnie wiele uwag uwzględniono (może i nawet dziewięćdziesiąt). Pojawiły się jednak jednocześnie nowe przepisy, które nie istniały w projekcie z 16 września, czyli nie były dostępne w czasie trwania konsultacji. „Dywersja legislacyjna”? O tych nowych przepisach Pani Minister nie wspomniała nawet cieniem jednego zdania.

Na wszelki wypadek dalej napiszę o tym, na czym się dobrze znam. Jak już pisałem o tym wcześniej w projekcie ustawy „Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo oświatowe” w zakresie analizy wydatków na wynagrodzenia nauczycieli projektuje się w art. 4 pkt 8) w powiązaniu z art. 4 pkt 7) zmianę w ustawie Karta Nauczyciela: „uchyla się art. 30a i art. 30b”. A analizę wydatków na wynagrodzenia nauczycieli za rok 2016 trzeba będzie przeprowadzić w zgodności z projektowanym art. 236 ustawy „Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo oświatowe”.

Od stycznia 2017 roku nauczyciele otrzymają podwyżki od 35 do 63 złotych. I o tym głośno powiedziano. Ile stracą skutkiem uchylenia art. 30a – żadna ze stron dyskusji nie miała tu nic do powiedzenia. Kto z nich w rzeczywistości czyta te projekty, opinie i uzasadnienia? Jest już dla mnie rzeczą pewną, że tu filozofia działania jest następująca: „robimy reformę, likwidujemy gimnazja, a prawo dopracuje się jakoś potem w trakcie…” – ostatnie zdanie Pani Minister niemal właśnie tak zabrzmiało…

Dla jasności kwestii o tym uchyleniu art. 30a napiszę ponownie. Co do zasady i istoty rzeczy projektowany art. 236 jest powtórzeniem obecnego art. 30a ustawy Karta Nauczyciela. O co więc chodzi? W związku z projektowanym uchyleniem w Karcie Nauczyciela art. 30a i 30b, przy założeniu, że ustawa „Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo oświatowe” wejdzie w życie w styczniu – byłby problem z zaistnieniem podstawy prawnej dokonania analizy wydatków na wynagrodzenia nauczycieli za rok 2016. Stąd projektuje się uregulowanie artykułem 236 kwestii konieczności dokonania analizy wydatków za rok 2016. I z tej perspektywy jest Ok.

Ale, w miarę studiowania z mojej strony całości projektowanych zmian, ich uzasadnień i dokonywanych z różnych stron (a zwłaszcza ze strony MEN) ocen – zdumienie, którego doświadczam, przerasta znaczenie tego słowa. Z pogłębionej analizy projektowanych zmian w zakresie problematyki analizy wydatków na wynagrodzenia nauczycieli dochodzę jednak jednocześnie do przekonania przeciwnego. Wychodzi mi jednak na to, że do pożądanego uchylenia art. 30a i 30b w ustawie Karta Nauczyciela – nie dojdzie. Obecnie próbuję więc dociec tego, po co wobec tego zaistniała propozycja uchylenia art. 30a.

Do wnioskowania, że nie dojdzie do uchylenia art. 30a, skłaniają w szczególności następujące spostrzeżenia:
  • w projektach prezentowanych 16 września nie istniała kwestia uchylenia art. 30a i 30b KN;
  • pojawienie się w projekcie ustawy „Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo oświatowe” art. 4 pkt 8) i pkt 7) oraz art. 236 (dotyczących uchylenia i konsekwencji w odniesieniu do roku 2016 uchylenia art. 30a i 30b KN) jest pozbawione nawet cienia uzasadnienia w aktualnym z 28 października dokumencie „Uzasadnienie projektu ustawy Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo oświatowe”;
  • żaden z podmiotów biorących udział w etapie konsultacji społecznych i uzgodnień międzyresortowych (po 16 września) dotyczących projektów nie miał okazji wcześniejszego zaznajomienia się i dokonania oceny względem projektowanego uchylenia analizy wydatków na wynagrodzenia nauczycieli;
  • uchylenie art. 30a KN uderza bezpośrednio w płace nauczycieli;
  • w projektowanych zmianach brak propozycji alternatywnej do art. 30a w rozumieniu art. 30 ust. 3 ustawy KN (w zakresie osiągania przez nauczycieli średniego wynagrodzenia) – zmiany w zakresie ustalania przez organy prowadzące szkoły będące jednostkami samorządu terytorialnego regulaminów wynagradzania nauczycieli, polegające na corocznym wydawaniu tych regulaminów – nie stanowią takiej alternatywy;
  • W projektowanym art. 236 w ust. 6. stwierdza się: „Jednorazowy dodatek uzupełniający, o którym mowa w ust. 3, nie jest uwzględniany jako składnik poniesionych wydatków na wynagrodzenia nauczycieli w odniesieniu do wysokości średnich wynagrodzeń, o których mowa w art. 30 ust. 3 ustawy – Karta Nauczyciela, w 2017 r.” – skoro za rok 2017 nie będzie się już dokonywać analizy wydatków, to ów ust. 6 stoi w sprzeczności z projektowanym uchyleniem dokonywania analizy lub w najłagodniejszym ujęciu jest niekonsekwencją względem projektowanego zamiaru;
  • w projektach nie uwzględniono konsekwencji uchylenia art. 30a i 30b w odniesieniu do przepisów zawartych w innych ustawach, w których przywołuje się art. 30a i 30b (na przykład w ustawie o systemie informacji oświatowej; dodatkowo obecny projekt zmiany ustawy o systemie informacji oświatowej nie uwzględnia projektowanego uchylenia art. 30a i 30b);
  • w dokumencie „Ocena skutków regulacji (łącznie dla ustawy Prawo oświatowe oraz Przepisy wprowadzające ustawę - Prawo oświatowe)” całkowitym milczeniem pominięto „skutki” (dla jst bardzo pozytywne, dla nauczycieli bardzo negatywne) projektowanego uchylenia art. 30a ustawy KN;
  • projektowane uchylenie art. 30a staje w sprzeczności do sentencji wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 16 lipca 2013 roku (K 13/10): „art. 30a ustawy Karta Nauczyciela jest zgodny z art. 167 ust. 1 i 4 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej […].”;
  • w dzisiejszym debatowaniu poświęconym rozpatrzeniu i zaopiniowaniu wniosku o wyrażenie wotum nieufności wobec Minister Edukacji Narodowej nie wspomniano nawet o kwestii uchylenia art. 30a KN. 
A jeżeli do pożądanego uchylenia art. 30a i 30b w ustawie Karta Nauczyciela – dojdzie? Nie znam chyba wystarczająco stosownego określenia w języku opisu tych zagadnień na okoliczność pominięcia w takim przypadku wskazanych wyżej spostrzeżeń. Powinienem uznać wówczas siebie nie tylko za kogoś ze zbyt małą eksperiencją (w ramach zaistnienia jakiejś tu zapewne nowej systematyki pojmowania), ale także jak najszybciej zmienić przedmiot dociekań.

Wygląda więc na to, że MEN dokonuje swego rodzaju „spontanicznej wrzutki” (w znaczeniu zwrotu: „dywersji legislacyjnej”?) – dotyczy to także jeszcze paru innych propozycji (o których piszę w innych publikacjach), których nie było w projekcie z 16 września, które także nie były przedmiotem konsultacji społecznych i uzgodnień międzyresortowych (co jednak nie jest przedmiotem tego tekstu, a piszę o tym w ramach swego wzmiankowanego wyżej „zdumienia”). Propozycja uchylenia art. 30a KN jest pożądana i od dawna oczekiwana przez jednostki samorządu terytorialnego. Czyżby więc to była próba „ukłonu” (rozumianego jako nieuprawnionego legislacyjnego targu) w stronę jst na zasadzie: „…zgódźcie się na to i na to, a my wam w zamian damy to i to…”? Jeśli nauczyciele zorientują się, że będzie się dokonywać zmiany między innymi kosztem ich pensji, to co uczynią? A może zakłada się, że nauczyciele (i ich związki zawodowe) nie są w stanie czegokolwiek uczynić?

Jednocześnie MEN w opublikowanym podsumowaniu etapu konsultacji społecznych i uzgodnień międzyresortowych stwierdza w części dotyczącej sytuacji nauczycieli w okresie wdrażania zmian, a Pani Minister dziś po raz kolejny o tym głośno mówi: „W projekcie ustawy zostały zaplanowane przepisy mające na celu ochronę miejsc pracy nauczycieli […]. Zaprojektowano również przepisy mające na celu usprawnienie polityki kadrowej w okresie wdrażania zmian […]” – brak tam wzmianki nawet o pozbawianiu nauczycieli nie tylko części pieniędzy, ale nawet konstytucyjnego uprawnienia lub przynajmniej uprawomocnienia do badania osiągania średniego wynagrodzenia konfirmowanego art. 30 ust. 3 Karty Nauczyciela (tego przepisu nie projektuje się zmieniać).

Z podobną skalą hipokryzji prawnej i legislacyjnej nie miałem jeszcze okazji się zetknąć (dotyczy ta uwaga nie tylko zmian prawa oświatowego) – tak należy twierdzić, jeżeli opisywane kwestie są wynikiem świadomych zamierzeń i działań. Wolę jednak myśleć, że mamy tu do czynienia z dobrymi intencjami wyrażanymi jednak w wysoce nieumiejętny sposób – do partactwa i dyletanctwa można już było przywyknąć.

Nazywanie tego wszystkiego „dobrą zmianą” jest strasznie smutnym i ponurym żartem.

Generalnie to mi chodzi o to, że moje dziecko jest uczniem. Dewastacja systemu oświaty jaka już się zaczyna dokonywać (nawet jeśli te całe projekty zostaną odrzucone lub przesunięte w czasie) przerasta możliwości akceptacji wyobrażanych skutków, co najmniej po stronie takich jak ja, którzy siłą rzeczy jakoś to ogarniają. Słucham tych różnych wypowiedzi, czytam te wszystkie menowskie uzasadnienia (ostatnio po 28 października: „Uzasadnienie projektu ustawy Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo oświatowe” i „Ocena skutków regulacji łącznie dla ustawy Prawo oświatowe oraz Przepisy wprowadzające ustawę - Prawo oświatowe” oraz pierwsze dostępne odniesienia się wnioskodawcy do uwag zawartych w stanowiskach zgłoszonych w ramach opiniowania w zasobie Opiniowanie RCL)” i jestem wręcz „niezdrowo zachwycony” grubością warstwy prawnej i faktycznej jaką trzeba przykryć tak kolosalną i epokową nieodpowiedzialność aby wyglądała tak bardzo odpowiedzialnie i to w całkowitej abstrakcji od jednocześnie powszechnie wytaczanych racjonalnych i empirycznych przesłanek na brak słuszności w dokonywaniu tejże zmiany!? 

Homini mendaci, etiamsi vera dicit, nemo credit (Cyceron). „[…] przy różnych okazjach i z różnych powodów coraz intensywniej budujemy ministerstwa głupoty. Cywilizacyjna koniunktura na nieczytanie też nie sprzyja.” (Marcin Król).