sobota, 5 listopada 2016

Do zwolenników „Dobrej zmiany” w oświacie

Kieruję te słowa do zwolenników „Dobrej zmiany” w szczególności w oświacie. Tworzymy Wspólnotę. To prawda, że dysponujemy różną wrażliwością, mamy różne wykształcenie i być może czytaliśmy różne książki. Spierajmy się w różnych kwestiach, które nas różnią. Spór jest pożądany. Zmusza do spostrzegania nowych możliwości. A możliwości są proporcjonalne do niepokoju. Nie udawajcie proszę, że nic Was nie niepokoi, skoro dostrzegacie możliwości. Polskie słowo „SPÓR” jest tak bardzo podobne do łacińskiego „SPQR” – kwestia jednej tylko kreseczki… – Senatus Popolusque Romanus – czy wiecie jakie ma znaczenie ta piękna formuła? (W. Litewski, Historia źródeł prawa rzymskiego, UJ, Kraków 1989). „Dobra zmiana” – czy prostota tej idei Was nie niepokoi? Nadmiar prostoty niektórych działań rodzi ich zbędne przyszłe komplikacje i trzeba wówczas jeszcze większej komplikacji, aby ponownie osiągnąć prostotę. I to, kurcze, właśnie się dzieje.

Sito zdarzeń bezwzględnie ujawnia i przepięknie maluje wyrazistością swych barw w równej mierze i mądrość, i głupotę. Widzę w jakich bólach i gmatwaninach emocjonalnych czezną „nibytoautorytety” – współczuję, ale wiem jak niezwykle ważne jest to dla dobra tak maluczkich, jak ja. Idzie to, co się rusza – a rusza się w polskiej oświacie bez wątpienia w stronę, która nie może być nazwana właściwą. 

W minionych latach postawa obywatelska cechowała się przede wszystkim świadomością praw i obowiązków obywatela. Obecnie istotą postawy obywatelskiej staje się świadomość praw i obowiązków oraz także i świadomość zagrożeń i przeciwstawiania się tym zagrożeniom. I chwała tym wszystkim, którzy się do tego przyczyniają (tu także po każdej ze stron). Uważam, że można być tu nawet optymistą. Optymista – czyli ktoś, kto wie, rozumie, czuje i pojmuje. Można być także pesymistą – czyli… Nie chcecie wiedzieć? To tak niewiele wysiłku – nie musicie wszystkiego czytać, ale przeczytajcie choćby opinię Rządowego Centrum Legislacji . „Rządowego…”, czyli należącego do tego Rządu, któremu przecież bezkrytycznie ufacie. Przeczytajcie jakąkolwiek jeszcze opinię – przecież też macie dostęp do tych samych usług internetowych i zapewniam Was – aby te opinie zrozumieć wcale nie trzeba znać się na prawie. Zrozumiecie i poczujecie wtedy, że „dobrą zmianę” nie tylko należy pisać przez małe „d” – poczujecie więcej, poczujecie oburzenie. Wasze oburzenie będzie większe – bo Wy z założenia „tym ludziom” ufacie. A jeżeli stać Was na to, żeby sięgnąć po projekty przepisów prawa – to będziecie zszokowani. Nie stać Was na to? To jakich dowodów potrzebujecie, aby pojąć tę prostą myśl, że proponowanym dziś zmianom w oświacie należy się przeciwstawiać niezależnie od tego, kim w tej naszej Wspólnocie Jesteście. Tu jesteśmy Razem.

Przedstawię Wam mały i prosty dowód pozorności, głupoty i niekompetencji. W czasie posiedzenia Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży (02.11.2016) poświęconego rozpatrzeniu i zaopiniowaniu wniosku o wyrażenie wotum nieufności wobec Minister Edukacji Narodowej, pod koniec tego posiedzenia Pani Minister zabrała głos. Dość lekceważącym i wielce pouczającym w tonie (to moja obserwacja) głosem przypomniała o tym, że rozpisywano się w różnych publikacjach nad na przykład zarzutem Rządowego Centrum Legislacji wobec projektów ustaw zmian w prawie oświatowym, że mają charakter „blankietowy”. I tu Pani Minister pouczyła zebranych, że przecież nic wielce negatywnego to nie oznacza, bo oznacza jedynie, że projektowane przepisy odsyłają do przyszłych przepisów o wykonawczym charakterze, które dopiero gdzieś tam, kiedyś będą powstawać.

Szanowna Pani Minister – chciało się wręcz wykrzyczeć – Pani na prawdę nie pojmuje istotności tego zarzutu i to czynionego ze strony swego rządowego fachowego zaplecza. A czy Wy zwolennicy „dobrej zmiany” w oświacie to pojmujecie? Wyjaśnię to, na przesadnym w swej wymowie przykładzie (przesada bywa doskonałym środkiem dydaktycznym): wyobraźmy sobie, że tworzymy projekt ustawy zmiany prawa w pewnej ważnej kwestii w brzmieniu (tu celowo przesadnym) następującym: „…w zakresie zmiany w tej ważnej kwestii Minister Edukacji Narodowej określi to w drodze rozporządzenia…”; i nie Wiesz, co jest ważną kwestią, i nie Wiesz, jak zostanie kiedyś rzecz uregulowana – Wiesz jedynie, że jest coś ważnego do przyszłego uregulowania – to jest właśnie blankietowość – to określenie celowo ma pejoratywne w odbiorze znaczenie; a jednocześnie się wypowiada i nagłaśnia we wszelkich możliwych odmianach: „przeliczono, przedyskutowano i zaplanowano”, „a Pani Minister ma charakter, jest kompetentna i kocha polską szkołę…” – czy naprawdę nie dostrzegacie tu zwykłej infantylności, sprzeczności, głupoty, naiwności, partactwa i dyletanctwa… 

Zwolennicy „dobrej zmiany”! Przecież do Was się mówi: „…z oświatą jest źle, ale będzie dobrze – projektujemy w tym zakresie zmianę; już nawet mamy projekty ustaw…”. Zadajcie sobie proszę pytanie, co jest podstawą tego w Waszej postawie, że jesteście za tymi zmianami? Powtórzę: „to tak niewiele wysiłku – nie musicie wszystkiego czytać…”. Odważcie się przeczytać cokolwiek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz