Pokazywanie postów oznaczonych etykietą eufemizm. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą eufemizm. Pokaż wszystkie posty

piątek, 20 stycznia 2017

...o oświacie: "JakośToBędzie"


Warstwa tylko prawna w oświacie jest następująca: [1] Ustawa Prawo oświatowe, [2] Ustawa wprowadzająca ustawę – Prawo oświatowe, [3] Ustawa o systemie oświaty, [4] Ustawa Karta Nauczyciela, [5] Ustawa o systemie informacji oświatowej, kilkadziesiąt (tak, w tym określeniu nie ma pomyłki) ustaw zmieniających [3], [4], [5], w tym mnóstwo ustaw zmieniających, które zmieniały także ustawy zmieniające (także w zakresie przepisów dostosowujących); niepoliczalna już chyba liczba rozporządzeń z zakresu prawa oświatowego oraz rozporządzeń zmieniających rozporządzenia; już za chwilę niekończąca się seria ustaw zmieniających [1] i [2] (ze względu na rażącą ich blankietowość – czyli „wpisaną zapowiedź i konieczność już za chwilę kolejnych dostosowań i zmian”) i kolejnych nowych rozporządzeń (to ostatnie już się zaczęło i to nawet jeszcze przed opublikowaniem [1] i [2]…; w samych ustawach [1], [2], [3] jest niemal 1000 artykułów na kilkuset stronach (każdy może to wszystko sprawdzić choćby poprzez ISAP (polecam także ostatnie opracowania IAR: Ujednolicone najnowsze przepisy o dotowaniu oświaty od 2017 roku oraz Przepisy o zwalnianiu nauczycieli z pracy w ramach reformy oświaty)

Poczuwam się do bycia specjalistą w kilku zakresach w szczególności prawa oświatowego; moje prace i osiągnięcia zostały docenione w wielu miejscach przez wielu ludzi; zarabianie pieniędzy w ramach tych kilku tylko zakresów jest od kilku lat znaczącą częścią moich dochodów; poznałem wielu ludzi, którzy również zarabiają na wybranych zakresach prawa oświatowego… - i co? Normalnie funkcjonujący człowiek – twierdzę to ze skrajnym i z wielu źródeł potwierdzonym przekonaniem – nie jest w stanie ogarnąć rozległości prawa oświatowego nawet choćby w zakresie [1], [2], [3]. I co? (To się chyba cieszyć powinienem, że "pole" do zarabiania pieniędzy mi się zdecydowanie poszerza...)

To nie będzie tak, jak pani minister Anna Zalewska i jej ekipa opowiada (najnowsze „ciekawe” opowieści: Rozmowa Marcina Zaborskiego, Anna Zalewska gościem Popołudniowej rozmowy w RMF FM). Będzie wedle tradycyjnej zasady „JakośToBędzie”. Czyli coś będzie! Załóżmy, że pani minister ogarnia i pojmuje warstwę prawną w oświacie (karkołomne jest to założenie przy braku elementarnego przygotowania pani minister do pojmowania prawa) – załóżmy jednak, że ogarnia (ma przecież ludzi od pojmowania i ogarniania). Ale to pani minister tłumaczy mi „jak będzie?”, czyli tłumaczy to komuś, kto sądząc o sobie, że jest przygotowany do rzeczy danej pojmowania – nie pojmuje, co pani minister tłumaczy, w znaczeniu: to, co słyszę, nie jest racjonalne i spójne w szczególności z od [1] do [5]. Twierdzę, że słyszę bełkot. Co słyszy zwykły obywatel? Cokolwiek by uznał, że słyszy – pani minister zawsze będzie mogła kiedyś powiedzieć, że właśnie o to „jak wyszło”, to jej chodziło wtedy, gdy mówiła „jak będzie”, bo to przecież było przemyślane, zaplanowane, odpowiedzialne i zapisane w nowym prawie oświatowym, o którym – przypominam – nawet Rządowe (czyli należące do „tego” rządu) Centrum Legislacji oceniło wymownie, że owo nowe prawo oświatowe, to „blankiet” (swoisty rodzaj „pustej” karty, niby zapisanej, ale zasadą „JakośToBędzie”, która pokaże dopiero kiedyś poprzez kolejne zmiany tych zapisów, co w nich niby było).

Czytałem ostatnio o barbarzyńskich najazdach Hunów i Mongołów na Europę. Dominowało w tych tekstach takie słowo: „horda”. Poprzednie ekipy będą z całą pewnością smażyć się w „prawnym piekle” za zepsucie prawa oświatowego. Nie wiem, co jest przygotowane dla „barbarzyńskiej hordy”, która właśnie maszeruje przez i tak już dostatecznie zrujnowane partactwem i dyletanctwem obszary… Jako społeczeństwo (i to każda ze stron – przeciwnicy jak i zwolennicy nowej władzy – na swój żałosny dla swego losu sposób) właśnie wykazujemy się przedziwnym brakiem poczucia odpowiedzialności.

A pani minister – w świecie zwierząt byłaby typowym przedstawicielem grupy padlinożerców; a nasze upadłe: nadzieja, odpowiedzialność, troska,… - to padlina. Ktoś, gdzieś Władny Wielce musiał chyba wyrzec straszne dla nas zaklęcie…


wtorek, 17 stycznia 2017

Quid interest, quo quisque vitio fiat imprudens?

Dobrą zmianą w zmiennych nastrojach dnia jest czerpać natchnienie do zmian ze strony Ministerstwa Eufemizmów Narodowych. 
A idąc za tytułem - Imprudentia par in omnibus patrocinium est.
Cóż za różnica, jaka kogo wada ogłupia? Głupota jednako patronuje wszystkim.

niedziela, 15 stycznia 2017

Jako społeczeństwo aprobujące „dobrą zmianę” w oświacie – kompromitujemy się kompletnie


Uważam, że jako społeczeństwo aprobujące „dobrą zmianę” w oświacie w szczególności – kompromitujemy się kompletnie. Dostrzegam – twierdzę, że każdy, kto to czyta – także dostrzega paraliżujący to nasze społeczeństwo zanik słuchania i czytania Autorytetów. Autorytetami (w tym miejscu tego tekstu duża litera „A” jest tylko konsekwencją początku zdania) stają się ludzie nawiedzeni lub działający na bardziej wyczuwalnie, niż dające się konkretnie i wprost zdefiniować, „zamówienie” (nie wiem jakim innym słowem rzecz daje się określić) Kościoła, partii politycznych bądź rozmaitych organizacji odległych od pojmowania opartego o racjonalne i empiryczne przesłanki.



Dla mnie najbardziej wstrząsającym (w znaczeniu wybudzenia z jakiegoś lepkiego letargu pojmowania) wydarzeniem minionego roku było wystąpienie kilka tygodni temu mego Autorytetu jeszcze z czasów studiów. Prof. Iwo Białynicki-Birula, fizyk, wystąpił z okazji wręczenia prezydenckich odznaczeń prof. Rogerowi Penrose’owi i prof. Andrzejowi Trautmanowi z apelem do obecnego na uroczystości wicepremiera Jarosława Gowina o zwrócenie uwagi na niepokojące zjawiska pojawiające się w przestrzeni publicznej. Chodziło mu o lekceważenie praw aerodynamiki przy wyjaśnianiu przyczyn katastrofy smoleńskiej i zastępowanie ich doświadczeniami ze zgniataniem puszek po coli, a także o negowanie teorii ewolucji i lansowanie kreacjonizmu.

I nie chodzi w tym o to, że na przykład ja wiem, co się kryje za słowami „prawa aerodynamiki”, a pan Gowin pewnie nie wie – chodzi o to, że zdecydowana większość tego nie wie, ale ta zdecydowana większość powierzyła temu panu bycie odpowiedzialnym za to, aby w przestrzeni publicznej nie lekceważono tego, co jest zwykłą prawdą obiektywną. Pojmowanie świata nie musi i nie może polegać na tym, że wszyscy powinni znać prawa aerodynami i rozumieć teorię ewolucji. Zero jednak bezwzględne w czynieniu oceny i kompletny brak szacunku należy się tym, którzy w ramach powierzonej im władzy, z powagą na twarzach, lekceważenie, nieuctwo, partactwo i dyletanctwo wznoszą do poziomu, do jakiego nigdy wcześniej jeszcze nie były wznoszone i nie tylko nie zdają sobie z tego sprawy – zaczynają (jak na załączonym obrazku) wręcz tym się szczycić.

Kiedy użyję słowa „niepokojące”, to tylko dlatego, że chcę ukryć przed samym sobą sztorm paskudnych określeń, które same przychodzą do głowy. Paskudne określenia wzmacniają jednak tylko to, co złe – niepokojące są firmowane przez minister Annę Zalewską zmiany podstaw programowych dla szkół podstawowych. Pan Piotr Cieśliński i Łukasz Turski, obaj fizycy, po zapoznaniu się z nową podstawą programową przedmiotu fizyka, zwrócili uwagę (tu znowu bardzo łagodnie dobranie określenia – nie godzi się napisać, co przychodzi do głowy zamiast „zwrócili uwagę”) na brak jakiejkolwiek wzmianki o Wielkim Wybuchu i ewolucji Wszechświata oraz brak powiązania fizyki z biologią czy chemią. Nazwisko Einsteina w ogóle się w nowej podstawie nie pojawia. Uznali („łagodnie”), że to program nauczania rodem z XIX wieku.

No i co? No i można takim tam panom – Piotrowi Cieślińskiemu i Łukaszowi Turskiemu – nie wierzyć; bo w końcu kim są owi panowie i czy w ogóle ktoś o nich coś tam kiedyś słyszał (zwłaszcza w TV publicznej)? No można nie wierzyć – ale przecież powszechnie znana pani Anna Zalewska (dla której wizerunek wydaje się być najważniejszy – patrz strona internetowa MEN’u) mówi „jakby” (to główny zwrot myślowy pana Podsekretarza Stanu w MEN – pan Maciej Kopeć mocno nadużywa tego słowa, zwłaszcza kiedy nie jest pewien tego, co mówi, a został głównym koordynatorem reformy) – mówi „jakby” inaczej. To komu ja, zwykły obywatel, mam ufać? No można samemu przeczytać wskazane wyżej podstawy programowe. Mnie na to stać – i co z tego? Ano tyle tylko, że ja już od dawna wiem kim są panowie Cieśliński i Turski (ba, nawet wiem, że nie stanowi dla nich żadnego problemu to, że pominąłem przed chwilą ich imiona i tytuły naukowe łącznie ze słowem „pan”…) i wiem, że napisali w łagodnym tonie Prawdę. I wiem, że Pani Anna Zalewska (Minister Edukacji Narodowej mego kraju) albo kłamie, albo mija się z prawdą, albo nie wie, albo – jako mądra osoba – wszystko bardzo dobrze wie, czyli jako jednocześnie przedstawicielka „Głupiej władzy, informuje wówczas Głupie społeczeństwo o swych Głupich zamiarach, mając Nas za niedorozwiniętych”. To dość intrygujące, że lepiej świadczyć będzie o Pani Minister to, że okaże się Głupią, niż to, że mogło by się okazać, że jest Mądrą.

Z innych źródeł dowiaduję się (na podobnej zasadzie, jak wyżej), że „nic to” (jak mawiał Pan Wołodyjowski), że uczeń nie będzie rozumiał, jak działają geny, jak funkcjonuje ludzki mózg, czy jak przebiega ewolucja. Możliwe, że wątpliwości będą rozstrzygane na lekcjach religii? Mam nadzieję, że nie – mam nadzieję, że na przykład katechetka nie będzie miała woli i chęci czynienia takich rozstrzygnięć. 

Dalej, natrafiłem na opinię Rady Języka Polskiego na temat podstawy programowej nauczania polskiego w klasach od szóstej do ósmej. Lepiej rzecz zwyczajnie tu zacytować: „Oceniany dokument nie spełnia wymagań podstawy programowej, mającej określać wspólne kierunki działania wszystkich nauczycieli i uczniów, ale też dającej wybór uczestnikom procesu edukacyjnego. Mamy tu bowiem do czynienia z rodzajem narzucanego z góry programu nauczania, przyporządkowującego wybrane arbitralnie treści do poszczególnych klas, bez uwzględnienia różnorodności potrzeb i możliwości uczniów.” Rozumiem te zdania, choć w przeciwieństwie do podstaw programowych z fizyki, matematyki czy informatyki, nie byłbym w stanie dokonać samodzielnie takiej oceny. Po drugiej stronie płynie przekaz z MEN – wydaje się być „jakby” bełkotliwy, nie dotyka konkretów, ale słychać wyraźnie „dobra zmiana”. W normalnych warunkach ufać mi wypada Pani Minister – o nie! – to dalej byłaby nienormalność. W normalnych warunkach Autorytetem jest (i dla Pani Minister i dla mnie) Rada Języka Polskiego, która podpowiada Pani Minister „jak ma być, co jest złe, co jest dobre”, a Pani Minister zarządza „Dobrą Zmianę”. A może to tylko działanie „złej” Rady Języka Polskiego przeciw „dobrej zmianie” (czyli przeciw Polsce, przeciw Narodowi, przeciw…). No, durnym chyba trzeba być, żeby zaufać takim tezom. A to może Pani Minister działa przeciw Polsce,… No, durnym chyba trzeba być, żeby zaufać takim tezom. No na tym właśnie polega owo dyletanctwo i partactwo, brak odpowiedzialności i lekceważenie Autorytetów…

W programie historii do klasy czwartej jest wiele nazwisk, także nowych nazwisk, których wcześniej nie było, ale nazwisko Lecha Wałęsy się nie pojawia. Chyba nawet nie ma po co tu cytować komentarze spod pióra Wielkich Nazwisk. „ŻetŻet” – żenujące i żałosne…

Jan Paweł II, a później Franciszek uznali, że teoria ewolucji nie jest sprzeczna z religią chrześcijańską. Nawet to nie przekonuje niektórych Polaków. To już upadek Autorytetów wszelkich. A władza nie tylko na to nie reaguje, wręcz swym postępowaniem wzmacnia takie trendy.

Norman Borlaug, laureat Pokojowej Nagrody Nobla (no ale kto to jest i co z tego, że laureat nagrody Nobla – no niby czego ma to dowodzić…?) za dokonanie zielonej rewolucji w Indiach, największy Autorytet naukowy w dziedzinie hodowli roślin, uznał, że GMO jest jedyną szansą na wykarmienie zwiększającej się liczby ludności na świecie. A w Moim Kraju będzie się nauczać, że GMO jest synonimem zła i wynalazkiem Frankensteina… A Jeffrey Smith (a to, kto to jest? – a to jest nauczyciel tańca z Ohio i nie otrzymał za tą działalność żadnej nagrody) – opublikował książkę „Nasiona kłamstwa”; ta książka została przetłumaczona na polski (przeczytałem tylko fragmenty dostępne w Internecie) – w trakcie debaty „Polska wolna od GMO”, która odbyła się w Sejmie w 2001 roku (tu co do roku mogę się mylić, ale debata w Sejmie była), któś (na słowo „ktoś”, to trzeba sobie zapracować; zapracować także można na słowo „któś”) tą książką w trakcie debaty wymachiwał jak sztandarem – obecny Minister Środowiska Pan Jan Szyszko (dla mnie pieszczotliwy leśny szkodnik taki… - postaram się z takiego myślenia wyzwolić, obiecuję poprawę…)… PiS i PSL głoszą hasło: „Polska wolna od GMO” – całe szczęście nikt nie traktuje tego poważnie. Musielibyśmy chyba wszyscy chodzić nago – na świecie całym nie ma już źdźbła nawet bawełny, która nie byłaby genetycznie zmodyfikowana. Tak łatwo i powszechnie jest o tym przeczytać… - a co na to nowe polskie programy nauczania? Zagdaka dla dociekliwych jest to.

I jeszcze na dokładkę dodam dwie zapamiętane rzeczy z TVP – tak oglądam dla równowagi emocjonalnej, duchowej i intelektualnej także TVP Info (fajne jest…). 

Widziałem w onej onegdaj materiał pt. „Rosyjski generał dokonał zamachu w Smoleńsku na zlecenie polskiego polityka?”. To było tylko pytanie, pozostawione bez odpowiedzi. Ja wiem, że poglądy i pasje buduje się pytaniami, a wiedzę – odpowiedziami. Kto to jeszcze wie?

W czasie uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Ludźmierzu kard. Stanisław Dziwisz stwierdził: „Kościół pomimo ostrej krytyki ciągle będzie mówił >>nie<< dla In vitro i innych ustaw godzących w prawo Boskie i prawo naturalne […]”. Nie znam się na tym. Tu nie mam wiedzy, tu mam pogląd. I mój pogląd wydaje mi się być zbieżnym z wypowiedzią Kardynała. Ale na paru rzeczach się znam – o czym napisałem wyżej. I widzę bardziej niż wyraźnie, że projekt „dobrej zmiany” zwłaszcza poprzez zmianę porządku oświatowego staje w rażącej sprzeczności z prawdą obiektywną. A to nadkrusza znacząco moje poglądy w sprawach, na których się nie znam. Skoro można z wyżyn władzy podważać wszelkie autorytety, to tym bardziej przestaje być autorytetem Kardynał…

Po pierwsze to wiem, że przedstawiciele Kościoła zawsze pojmowali te kwestie – teraz swym plątaniem się u nóg władzy stracą swój dawny pomnikowy wręcz Autorytet – na zawsze… Szkoda.

Po drugie to wiem, że lekceważenie wszelkich Autorytetów przez władze (zwłaszcza w wykonaniu Pani Zalewskiej) kończy się zlekceważeniem Autorytetu Władzy – to jednak nie na zawsze… Tu do następnych wyborów – i tego nie jest mi szkoda.

W tym tekście w wyrażaniu swego zdania i źródłem dociekań niektórych spostrzeżeń i faktów był dla mnie Autorytetem Pan Piotr Węgleński, biolog i genetyk, były rektor Uniwersytetu Warszawskiego.




sobota, 5 listopada 2016

Do zwolenników „Dobrej zmiany” w oświacie

Kieruję te słowa do zwolenników „Dobrej zmiany” w szczególności w oświacie. Tworzymy Wspólnotę. To prawda, że dysponujemy różną wrażliwością, mamy różne wykształcenie i być może czytaliśmy różne książki. Spierajmy się w różnych kwestiach, które nas różnią. Spór jest pożądany. Zmusza do spostrzegania nowych możliwości. A możliwości są proporcjonalne do niepokoju. Nie udawajcie proszę, że nic Was nie niepokoi, skoro dostrzegacie możliwości. Polskie słowo „SPÓR” jest tak bardzo podobne do łacińskiego „SPQR” – kwestia jednej tylko kreseczki… – Senatus Popolusque Romanus – czy wiecie jakie ma znaczenie ta piękna formuła? (W. Litewski, Historia źródeł prawa rzymskiego, UJ, Kraków 1989). „Dobra zmiana” – czy prostota tej idei Was nie niepokoi? Nadmiar prostoty niektórych działań rodzi ich zbędne przyszłe komplikacje i trzeba wówczas jeszcze większej komplikacji, aby ponownie osiągnąć prostotę. I to, kurcze, właśnie się dzieje.

Sito zdarzeń bezwzględnie ujawnia i przepięknie maluje wyrazistością swych barw w równej mierze i mądrość, i głupotę. Widzę w jakich bólach i gmatwaninach emocjonalnych czezną „nibytoautorytety” – współczuję, ale wiem jak niezwykle ważne jest to dla dobra tak maluczkich, jak ja. Idzie to, co się rusza – a rusza się w polskiej oświacie bez wątpienia w stronę, która nie może być nazwana właściwą. 

W minionych latach postawa obywatelska cechowała się przede wszystkim świadomością praw i obowiązków obywatela. Obecnie istotą postawy obywatelskiej staje się świadomość praw i obowiązków oraz także i świadomość zagrożeń i przeciwstawiania się tym zagrożeniom. I chwała tym wszystkim, którzy się do tego przyczyniają (tu także po każdej ze stron). Uważam, że można być tu nawet optymistą. Optymista – czyli ktoś, kto wie, rozumie, czuje i pojmuje. Można być także pesymistą – czyli… Nie chcecie wiedzieć? To tak niewiele wysiłku – nie musicie wszystkiego czytać, ale przeczytajcie choćby opinię Rządowego Centrum Legislacji . „Rządowego…”, czyli należącego do tego Rządu, któremu przecież bezkrytycznie ufacie. Przeczytajcie jakąkolwiek jeszcze opinię – przecież też macie dostęp do tych samych usług internetowych i zapewniam Was – aby te opinie zrozumieć wcale nie trzeba znać się na prawie. Zrozumiecie i poczujecie wtedy, że „dobrą zmianę” nie tylko należy pisać przez małe „d” – poczujecie więcej, poczujecie oburzenie. Wasze oburzenie będzie większe – bo Wy z założenia „tym ludziom” ufacie. A jeżeli stać Was na to, żeby sięgnąć po projekty przepisów prawa – to będziecie zszokowani. Nie stać Was na to? To jakich dowodów potrzebujecie, aby pojąć tę prostą myśl, że proponowanym dziś zmianom w oświacie należy się przeciwstawiać niezależnie od tego, kim w tej naszej Wspólnocie Jesteście. Tu jesteśmy Razem.

Przedstawię Wam mały i prosty dowód pozorności, głupoty i niekompetencji. W czasie posiedzenia Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży (02.11.2016) poświęconego rozpatrzeniu i zaopiniowaniu wniosku o wyrażenie wotum nieufności wobec Minister Edukacji Narodowej, pod koniec tego posiedzenia Pani Minister zabrała głos. Dość lekceważącym i wielce pouczającym w tonie (to moja obserwacja) głosem przypomniała o tym, że rozpisywano się w różnych publikacjach nad na przykład zarzutem Rządowego Centrum Legislacji wobec projektów ustaw zmian w prawie oświatowym, że mają charakter „blankietowy”. I tu Pani Minister pouczyła zebranych, że przecież nic wielce negatywnego to nie oznacza, bo oznacza jedynie, że projektowane przepisy odsyłają do przyszłych przepisów o wykonawczym charakterze, które dopiero gdzieś tam, kiedyś będą powstawać.

Szanowna Pani Minister – chciało się wręcz wykrzyczeć – Pani na prawdę nie pojmuje istotności tego zarzutu i to czynionego ze strony swego rządowego fachowego zaplecza. A czy Wy zwolennicy „dobrej zmiany” w oświacie to pojmujecie? Wyjaśnię to, na przesadnym w swej wymowie przykładzie (przesada bywa doskonałym środkiem dydaktycznym): wyobraźmy sobie, że tworzymy projekt ustawy zmiany prawa w pewnej ważnej kwestii w brzmieniu (tu celowo przesadnym) następującym: „…w zakresie zmiany w tej ważnej kwestii Minister Edukacji Narodowej określi to w drodze rozporządzenia…”; i nie Wiesz, co jest ważną kwestią, i nie Wiesz, jak zostanie kiedyś rzecz uregulowana – Wiesz jedynie, że jest coś ważnego do przyszłego uregulowania – to jest właśnie blankietowość – to określenie celowo ma pejoratywne w odbiorze znaczenie; a jednocześnie się wypowiada i nagłaśnia we wszelkich możliwych odmianach: „przeliczono, przedyskutowano i zaplanowano”, „a Pani Minister ma charakter, jest kompetentna i kocha polską szkołę…” – czy naprawdę nie dostrzegacie tu zwykłej infantylności, sprzeczności, głupoty, naiwności, partactwa i dyletanctwa… 

Zwolennicy „dobrej zmiany”! Przecież do Was się mówi: „…z oświatą jest źle, ale będzie dobrze – projektujemy w tym zakresie zmianę; już nawet mamy projekty ustaw…”. Zadajcie sobie proszę pytanie, co jest podstawą tego w Waszej postawie, że jesteście za tymi zmianami? Powtórzę: „to tak niewiele wysiłku – nie musicie wszystkiego czytać…”. Odważcie się przeczytać cokolwiek.

środa, 12 października 2016

MEN – Ministerstwo Eufemizmów Narodowych

...
zasnął w Panu – zamiast umarł;
poległ – zamiast zginął;
wygaszanie – zamiast likwidacja;
Dobra zmiana w systemie oświaty – zamiast Durna zmiana w systemie oświaty…

Eufemizm – wyraz lub peryfraza zastępująca słowo lub zwrot, które ze względu na tabu kulturowe, religijne lub polityczne, ze względu na zabobon, na cenzurę lub autocenzurę (polityczną lub obyczajową), pruderię, współczucie, poprawność polityczną, delikatność, uprzejmość, dobre wychowanie mówiącego/piszącego nie może lub nie powinno być używane. Eufemizm ma przynajmniej jedną cechę wspólną ze słowem, które zamienia i wywołuje pozytywne lub neutralne skojarzenia – a w przypadku „Dobrej zmiany w systemie oświaty” – bezwzględnie skrajnie skojarzenia fałszywe.

W mojej ocenie gadanie o likwidacji jako o wygaszaniu a o „durnej zmianie” jako o „dobrej zmianie” jest kpiną z inteligencji, ironicznym dysfemizmem i w konsekwencji sarkastycznym wulgaryzmem.

…i zmiana nastąpi! Ujmująca autocenzura czynionych osądów; symboliczna delikatność czynionych ocen; apokaliptyczna w wymowie, ale ostatecznie poddańcza akceptacja czynionych zamiarów i wreszcie dogmatyczna tolerancja obecności w życiu publicznym osoby Pani Minister – oto wszystkie cechy samospełniającej się zapowiedzi. Niezwykłe – wystarczy konsekwentna zapowiedź zmiany, markowanie na dużą skalę działań potwierdzających słuszność zamiarów, pomijanie lub sprowadzanie do absurdów i bzdur rzetelnych i obiektywnych ocen… - i już. No, uczyć się można od PM.

Właśnie od poniedziałku Jesteście świadkami i uczestnikami „Dobrej zmiany w systemie oświaty”. Żadne oceny RCL, Tego czy Tamtego Ministra, Podmiotu, Profesora, Autorytetu, a nawet Głupka spod budki z piwem już tego trendu nie zmienią. Poddajecie się Państwo Dyrektorzy, Nauczyciele, Rodzice,… - a Pani Minister Eufemizmów Narodowych właśnie triumfuje (godny podziwu rośnie nam tu Dyktator Polskiej Oświaty). „Doskonała strategia” – zamiary posunięte poza granice absurdu, ale tylko po to aby móc się wycofać z zamiarów (ochłapów) najbardziej absurdalnych w chwilach burzliwego, słusznego, buntowniczego ostrzału, co w konsekwencji uczyni zamiar likwidacji ostatnim nienaruszalnym bastionem („The Last Stand”, Sabaton – muzyka walki, heroizmu i przetrwania; mocne uderzenie mocnych ludzi – Pani Minister chyba także słucha tej muzyki? – kurde, co za towarzystwo w chęci słuchania…). I zostanie bastion na ugorze, tam-tarra-dam... – będzie to chyba mocno mało przyjazne środowisko dla naszych dzieci.

No to jak – ostatni zryw, czy zgoda na czas realnego socjalizmu w oświacie? Po zapoznaniu się z ostatnimi komentarzami, cmentarnymi przewidywaniami, bezkontekstowym fukaniem i wylewem żalów i trosk – jestem absolutnie przygnębiony i zaczynam się uzbrajać w możliwości skutecznego domagania się już wkrótce zadośćuczynienia strat jakie zapewne jako rodzic będę ponosił. I w tym zakresie pozostaję z pogodnym dystansem.