Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Barbarzyńcy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Barbarzyńcy. Pokaż wszystkie posty

piątek, 20 stycznia 2017

...o oświacie: "JakośToBędzie"


Warstwa tylko prawna w oświacie jest następująca: [1] Ustawa Prawo oświatowe, [2] Ustawa wprowadzająca ustawę – Prawo oświatowe, [3] Ustawa o systemie oświaty, [4] Ustawa Karta Nauczyciela, [5] Ustawa o systemie informacji oświatowej, kilkadziesiąt (tak, w tym określeniu nie ma pomyłki) ustaw zmieniających [3], [4], [5], w tym mnóstwo ustaw zmieniających, które zmieniały także ustawy zmieniające (także w zakresie przepisów dostosowujących); niepoliczalna już chyba liczba rozporządzeń z zakresu prawa oświatowego oraz rozporządzeń zmieniających rozporządzenia; już za chwilę niekończąca się seria ustaw zmieniających [1] i [2] (ze względu na rażącą ich blankietowość – czyli „wpisaną zapowiedź i konieczność już za chwilę kolejnych dostosowań i zmian”) i kolejnych nowych rozporządzeń (to ostatnie już się zaczęło i to nawet jeszcze przed opublikowaniem [1] i [2]…; w samych ustawach [1], [2], [3] jest niemal 1000 artykułów na kilkuset stronach (każdy może to wszystko sprawdzić choćby poprzez ISAP (polecam także ostatnie opracowania IAR: Ujednolicone najnowsze przepisy o dotowaniu oświaty od 2017 roku oraz Przepisy o zwalnianiu nauczycieli z pracy w ramach reformy oświaty)

Poczuwam się do bycia specjalistą w kilku zakresach w szczególności prawa oświatowego; moje prace i osiągnięcia zostały docenione w wielu miejscach przez wielu ludzi; zarabianie pieniędzy w ramach tych kilku tylko zakresów jest od kilku lat znaczącą częścią moich dochodów; poznałem wielu ludzi, którzy również zarabiają na wybranych zakresach prawa oświatowego… - i co? Normalnie funkcjonujący człowiek – twierdzę to ze skrajnym i z wielu źródeł potwierdzonym przekonaniem – nie jest w stanie ogarnąć rozległości prawa oświatowego nawet choćby w zakresie [1], [2], [3]. I co? (To się chyba cieszyć powinienem, że "pole" do zarabiania pieniędzy mi się zdecydowanie poszerza...)

To nie będzie tak, jak pani minister Anna Zalewska i jej ekipa opowiada (najnowsze „ciekawe” opowieści: Rozmowa Marcina Zaborskiego, Anna Zalewska gościem Popołudniowej rozmowy w RMF FM). Będzie wedle tradycyjnej zasady „JakośToBędzie”. Czyli coś będzie! Załóżmy, że pani minister ogarnia i pojmuje warstwę prawną w oświacie (karkołomne jest to założenie przy braku elementarnego przygotowania pani minister do pojmowania prawa) – załóżmy jednak, że ogarnia (ma przecież ludzi od pojmowania i ogarniania). Ale to pani minister tłumaczy mi „jak będzie?”, czyli tłumaczy to komuś, kto sądząc o sobie, że jest przygotowany do rzeczy danej pojmowania – nie pojmuje, co pani minister tłumaczy, w znaczeniu: to, co słyszę, nie jest racjonalne i spójne w szczególności z od [1] do [5]. Twierdzę, że słyszę bełkot. Co słyszy zwykły obywatel? Cokolwiek by uznał, że słyszy – pani minister zawsze będzie mogła kiedyś powiedzieć, że właśnie o to „jak wyszło”, to jej chodziło wtedy, gdy mówiła „jak będzie”, bo to przecież było przemyślane, zaplanowane, odpowiedzialne i zapisane w nowym prawie oświatowym, o którym – przypominam – nawet Rządowe (czyli należące do „tego” rządu) Centrum Legislacji oceniło wymownie, że owo nowe prawo oświatowe, to „blankiet” (swoisty rodzaj „pustej” karty, niby zapisanej, ale zasadą „JakośToBędzie”, która pokaże dopiero kiedyś poprzez kolejne zmiany tych zapisów, co w nich niby było).

Czytałem ostatnio o barbarzyńskich najazdach Hunów i Mongołów na Europę. Dominowało w tych tekstach takie słowo: „horda”. Poprzednie ekipy będą z całą pewnością smażyć się w „prawnym piekle” za zepsucie prawa oświatowego. Nie wiem, co jest przygotowane dla „barbarzyńskiej hordy”, która właśnie maszeruje przez i tak już dostatecznie zrujnowane partactwem i dyletanctwem obszary… Jako społeczeństwo (i to każda ze stron – przeciwnicy jak i zwolennicy nowej władzy – na swój żałosny dla swego losu sposób) właśnie wykazujemy się przedziwnym brakiem poczucia odpowiedzialności.

A pani minister – w świecie zwierząt byłaby typowym przedstawicielem grupy padlinożerców; a nasze upadłe: nadzieja, odpowiedzialność, troska,… - to padlina. Ktoś, gdzieś Władny Wielce musiał chyba wyrzec straszne dla nas zaklęcie…


wtorek, 17 stycznia 2017

Quid interest, quo quisque vitio fiat imprudens?

Dobrą zmianą w zmiennych nastrojach dnia jest czerpać natchnienie do zmian ze strony Ministerstwa Eufemizmów Narodowych. 
A idąc za tytułem - Imprudentia par in omnibus patrocinium est.
Cóż za różnica, jaka kogo wada ogłupia? Głupota jednako patronuje wszystkim.

niedziela, 15 stycznia 2017

Jako społeczeństwo aprobujące „dobrą zmianę” w oświacie – kompromitujemy się kompletnie


Uważam, że jako społeczeństwo aprobujące „dobrą zmianę” w oświacie w szczególności – kompromitujemy się kompletnie. Dostrzegam – twierdzę, że każdy, kto to czyta – także dostrzega paraliżujący to nasze społeczeństwo zanik słuchania i czytania Autorytetów. Autorytetami (w tym miejscu tego tekstu duża litera „A” jest tylko konsekwencją początku zdania) stają się ludzie nawiedzeni lub działający na bardziej wyczuwalnie, niż dające się konkretnie i wprost zdefiniować, „zamówienie” (nie wiem jakim innym słowem rzecz daje się określić) Kościoła, partii politycznych bądź rozmaitych organizacji odległych od pojmowania opartego o racjonalne i empiryczne przesłanki.



Dla mnie najbardziej wstrząsającym (w znaczeniu wybudzenia z jakiegoś lepkiego letargu pojmowania) wydarzeniem minionego roku było wystąpienie kilka tygodni temu mego Autorytetu jeszcze z czasów studiów. Prof. Iwo Białynicki-Birula, fizyk, wystąpił z okazji wręczenia prezydenckich odznaczeń prof. Rogerowi Penrose’owi i prof. Andrzejowi Trautmanowi z apelem do obecnego na uroczystości wicepremiera Jarosława Gowina o zwrócenie uwagi na niepokojące zjawiska pojawiające się w przestrzeni publicznej. Chodziło mu o lekceważenie praw aerodynamiki przy wyjaśnianiu przyczyn katastrofy smoleńskiej i zastępowanie ich doświadczeniami ze zgniataniem puszek po coli, a także o negowanie teorii ewolucji i lansowanie kreacjonizmu.

I nie chodzi w tym o to, że na przykład ja wiem, co się kryje za słowami „prawa aerodynamiki”, a pan Gowin pewnie nie wie – chodzi o to, że zdecydowana większość tego nie wie, ale ta zdecydowana większość powierzyła temu panu bycie odpowiedzialnym za to, aby w przestrzeni publicznej nie lekceważono tego, co jest zwykłą prawdą obiektywną. Pojmowanie świata nie musi i nie może polegać na tym, że wszyscy powinni znać prawa aerodynami i rozumieć teorię ewolucji. Zero jednak bezwzględne w czynieniu oceny i kompletny brak szacunku należy się tym, którzy w ramach powierzonej im władzy, z powagą na twarzach, lekceważenie, nieuctwo, partactwo i dyletanctwo wznoszą do poziomu, do jakiego nigdy wcześniej jeszcze nie były wznoszone i nie tylko nie zdają sobie z tego sprawy – zaczynają (jak na załączonym obrazku) wręcz tym się szczycić.

Kiedy użyję słowa „niepokojące”, to tylko dlatego, że chcę ukryć przed samym sobą sztorm paskudnych określeń, które same przychodzą do głowy. Paskudne określenia wzmacniają jednak tylko to, co złe – niepokojące są firmowane przez minister Annę Zalewską zmiany podstaw programowych dla szkół podstawowych. Pan Piotr Cieśliński i Łukasz Turski, obaj fizycy, po zapoznaniu się z nową podstawą programową przedmiotu fizyka, zwrócili uwagę (tu znowu bardzo łagodnie dobranie określenia – nie godzi się napisać, co przychodzi do głowy zamiast „zwrócili uwagę”) na brak jakiejkolwiek wzmianki o Wielkim Wybuchu i ewolucji Wszechświata oraz brak powiązania fizyki z biologią czy chemią. Nazwisko Einsteina w ogóle się w nowej podstawie nie pojawia. Uznali („łagodnie”), że to program nauczania rodem z XIX wieku.

No i co? No i można takim tam panom – Piotrowi Cieślińskiemu i Łukaszowi Turskiemu – nie wierzyć; bo w końcu kim są owi panowie i czy w ogóle ktoś o nich coś tam kiedyś słyszał (zwłaszcza w TV publicznej)? No można nie wierzyć – ale przecież powszechnie znana pani Anna Zalewska (dla której wizerunek wydaje się być najważniejszy – patrz strona internetowa MEN’u) mówi „jakby” (to główny zwrot myślowy pana Podsekretarza Stanu w MEN – pan Maciej Kopeć mocno nadużywa tego słowa, zwłaszcza kiedy nie jest pewien tego, co mówi, a został głównym koordynatorem reformy) – mówi „jakby” inaczej. To komu ja, zwykły obywatel, mam ufać? No można samemu przeczytać wskazane wyżej podstawy programowe. Mnie na to stać – i co z tego? Ano tyle tylko, że ja już od dawna wiem kim są panowie Cieśliński i Turski (ba, nawet wiem, że nie stanowi dla nich żadnego problemu to, że pominąłem przed chwilą ich imiona i tytuły naukowe łącznie ze słowem „pan”…) i wiem, że napisali w łagodnym tonie Prawdę. I wiem, że Pani Anna Zalewska (Minister Edukacji Narodowej mego kraju) albo kłamie, albo mija się z prawdą, albo nie wie, albo – jako mądra osoba – wszystko bardzo dobrze wie, czyli jako jednocześnie przedstawicielka „Głupiej władzy, informuje wówczas Głupie społeczeństwo o swych Głupich zamiarach, mając Nas za niedorozwiniętych”. To dość intrygujące, że lepiej świadczyć będzie o Pani Minister to, że okaże się Głupią, niż to, że mogło by się okazać, że jest Mądrą.

Z innych źródeł dowiaduję się (na podobnej zasadzie, jak wyżej), że „nic to” (jak mawiał Pan Wołodyjowski), że uczeń nie będzie rozumiał, jak działają geny, jak funkcjonuje ludzki mózg, czy jak przebiega ewolucja. Możliwe, że wątpliwości będą rozstrzygane na lekcjach religii? Mam nadzieję, że nie – mam nadzieję, że na przykład katechetka nie będzie miała woli i chęci czynienia takich rozstrzygnięć. 

Dalej, natrafiłem na opinię Rady Języka Polskiego na temat podstawy programowej nauczania polskiego w klasach od szóstej do ósmej. Lepiej rzecz zwyczajnie tu zacytować: „Oceniany dokument nie spełnia wymagań podstawy programowej, mającej określać wspólne kierunki działania wszystkich nauczycieli i uczniów, ale też dającej wybór uczestnikom procesu edukacyjnego. Mamy tu bowiem do czynienia z rodzajem narzucanego z góry programu nauczania, przyporządkowującego wybrane arbitralnie treści do poszczególnych klas, bez uwzględnienia różnorodności potrzeb i możliwości uczniów.” Rozumiem te zdania, choć w przeciwieństwie do podstaw programowych z fizyki, matematyki czy informatyki, nie byłbym w stanie dokonać samodzielnie takiej oceny. Po drugiej stronie płynie przekaz z MEN – wydaje się być „jakby” bełkotliwy, nie dotyka konkretów, ale słychać wyraźnie „dobra zmiana”. W normalnych warunkach ufać mi wypada Pani Minister – o nie! – to dalej byłaby nienormalność. W normalnych warunkach Autorytetem jest (i dla Pani Minister i dla mnie) Rada Języka Polskiego, która podpowiada Pani Minister „jak ma być, co jest złe, co jest dobre”, a Pani Minister zarządza „Dobrą Zmianę”. A może to tylko działanie „złej” Rady Języka Polskiego przeciw „dobrej zmianie” (czyli przeciw Polsce, przeciw Narodowi, przeciw…). No, durnym chyba trzeba być, żeby zaufać takim tezom. A to może Pani Minister działa przeciw Polsce,… No, durnym chyba trzeba być, żeby zaufać takim tezom. No na tym właśnie polega owo dyletanctwo i partactwo, brak odpowiedzialności i lekceważenie Autorytetów…

W programie historii do klasy czwartej jest wiele nazwisk, także nowych nazwisk, których wcześniej nie było, ale nazwisko Lecha Wałęsy się nie pojawia. Chyba nawet nie ma po co tu cytować komentarze spod pióra Wielkich Nazwisk. „ŻetŻet” – żenujące i żałosne…

Jan Paweł II, a później Franciszek uznali, że teoria ewolucji nie jest sprzeczna z religią chrześcijańską. Nawet to nie przekonuje niektórych Polaków. To już upadek Autorytetów wszelkich. A władza nie tylko na to nie reaguje, wręcz swym postępowaniem wzmacnia takie trendy.

Norman Borlaug, laureat Pokojowej Nagrody Nobla (no ale kto to jest i co z tego, że laureat nagrody Nobla – no niby czego ma to dowodzić…?) za dokonanie zielonej rewolucji w Indiach, największy Autorytet naukowy w dziedzinie hodowli roślin, uznał, że GMO jest jedyną szansą na wykarmienie zwiększającej się liczby ludności na świecie. A w Moim Kraju będzie się nauczać, że GMO jest synonimem zła i wynalazkiem Frankensteina… A Jeffrey Smith (a to, kto to jest? – a to jest nauczyciel tańca z Ohio i nie otrzymał za tą działalność żadnej nagrody) – opublikował książkę „Nasiona kłamstwa”; ta książka została przetłumaczona na polski (przeczytałem tylko fragmenty dostępne w Internecie) – w trakcie debaty „Polska wolna od GMO”, która odbyła się w Sejmie w 2001 roku (tu co do roku mogę się mylić, ale debata w Sejmie była), któś (na słowo „ktoś”, to trzeba sobie zapracować; zapracować także można na słowo „któś”) tą książką w trakcie debaty wymachiwał jak sztandarem – obecny Minister Środowiska Pan Jan Szyszko (dla mnie pieszczotliwy leśny szkodnik taki… - postaram się z takiego myślenia wyzwolić, obiecuję poprawę…)… PiS i PSL głoszą hasło: „Polska wolna od GMO” – całe szczęście nikt nie traktuje tego poważnie. Musielibyśmy chyba wszyscy chodzić nago – na świecie całym nie ma już źdźbła nawet bawełny, która nie byłaby genetycznie zmodyfikowana. Tak łatwo i powszechnie jest o tym przeczytać… - a co na to nowe polskie programy nauczania? Zagdaka dla dociekliwych jest to.

I jeszcze na dokładkę dodam dwie zapamiętane rzeczy z TVP – tak oglądam dla równowagi emocjonalnej, duchowej i intelektualnej także TVP Info (fajne jest…). 

Widziałem w onej onegdaj materiał pt. „Rosyjski generał dokonał zamachu w Smoleńsku na zlecenie polskiego polityka?”. To było tylko pytanie, pozostawione bez odpowiedzi. Ja wiem, że poglądy i pasje buduje się pytaniami, a wiedzę – odpowiedziami. Kto to jeszcze wie?

W czasie uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Ludźmierzu kard. Stanisław Dziwisz stwierdził: „Kościół pomimo ostrej krytyki ciągle będzie mówił >>nie<< dla In vitro i innych ustaw godzących w prawo Boskie i prawo naturalne […]”. Nie znam się na tym. Tu nie mam wiedzy, tu mam pogląd. I mój pogląd wydaje mi się być zbieżnym z wypowiedzią Kardynała. Ale na paru rzeczach się znam – o czym napisałem wyżej. I widzę bardziej niż wyraźnie, że projekt „dobrej zmiany” zwłaszcza poprzez zmianę porządku oświatowego staje w rażącej sprzeczności z prawdą obiektywną. A to nadkrusza znacząco moje poglądy w sprawach, na których się nie znam. Skoro można z wyżyn władzy podważać wszelkie autorytety, to tym bardziej przestaje być autorytetem Kardynał…

Po pierwsze to wiem, że przedstawiciele Kościoła zawsze pojmowali te kwestie – teraz swym plątaniem się u nóg władzy stracą swój dawny pomnikowy wręcz Autorytet – na zawsze… Szkoda.

Po drugie to wiem, że lekceważenie wszelkich Autorytetów przez władze (zwłaszcza w wykonaniu Pani Zalewskiej) kończy się zlekceważeniem Autorytetu Władzy – to jednak nie na zawsze… Tu do następnych wyborów – i tego nie jest mi szkoda.

W tym tekście w wyrażaniu swego zdania i źródłem dociekań niektórych spostrzeżeń i faktów był dla mnie Autorytetem Pan Piotr Węgleński, biolog i genetyk, były rektor Uniwersytetu Warszawskiego.




poniedziałek, 9 stycznia 2017

I po co było zwlekać?

Podpisał Pan – Panie Prezydencie – ustawy zmieniające system oświaty w Polsce. I nie jest to ani zaskakujące, ani odkrywcze. To przykre, że znalazł się Pan w tak trudnej sytuacji, wymagającej aż tylu dni zmagań z tą wielce nieprzenikliwą i rozległą materią nowego prawa oświatowego. No trochę to się Pan znalazł w tej sytuacji na własne życzenie. I po co było zwlekać? Zwlekaniem dawał Pan nadzieję Jednej Połowie Oczekujących i niepokoił Drugą Połowę Oczekujących. Musiał Pan połowę zawieść i niewątpliwie Połowę Pan zawiódł. Zawód dla niepokoju bywa uspokojeniem. Zawód dla Nadziei jest czymś dokładnie przeciwnym do spokoju. Nie wierzę, że robi Pan to celowo. Nie stać Pana na taką celowość. Tak uwieńczonym zwlekaniem istniejące podziały jedynie Pan pogłębił i jeszcze bardziej wzmocnił i uwiarygodnił. Robi Pan to świadomie? Co za Diabeł to Panu podpowiada? Mówią Panu, że podjął Pan Męską Decyzję? – Toż to żałosne jest… Czemu Pan nie podpisał tych ustaw od razu po ich uchwaleniu? To byłoby męskie i godne obecnego pojmowania prezydentury… Czy zdaje Pan sobie sprawę ilu ludziom o i tak już uszczerbionych horyzontach dał powód do rechotu z tych, którzy mieli Nadzieję? Jednym Pan daje i odbiera nadzieję, a drugich zubaża jeszcze bardziej, prowokując do tegoż rechotu. Nie trzeba być jakoś wyjątkowo „w piśmie szkolonym”, żeby to rozumieć – jakież jest to smutne i rujnujące swoją prostotą.
Od dzisiaj, jeśli będę komuś źle życzył, będę mawiał: "...a oby cię Dobry Bóg pokarał i prezydentem uczynił…"
Mimo wszystko – Dziękuję Panu, Panie Prezydencie. Będzie już wkrótce powszechnie wiadome, że instytucja prezydenta będzie w przyszłości w Polsce zbędna całkowicie. Po co to…

środa, 2 listopada 2016

Homini mendaci, etiamsi vera dicit, nemo credit

Eksperymentowałem. Wsłuchiwałem się w głosy wypowiadane w czasie trwania posiedzenia Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży (02.11.2016, 16:56-21:04) poświęconego rozpatrzeniu i zaopiniowaniu wniosku o wyrażenie wotum nieufności wobec Minister Edukacji Narodowej (druk sejmowy nr 934). Eksperyment polegał na tym, że jednocześnie jeszcze raz wczytywałem się w opinię Rządowego Centrum Legislacji () dotyczącą projektu ustawy „Prawo oświatowe” i projektu ustawy „Przepisy wprowadzające – Prawo oświatowe”. Dodatkowo konfrontowałem tę opinię ze skierowanymi już (28.10.2016) do rozpatrzenia przez Stały Komitet Rady Ministrów nowych wersji projektów wskazanych wyżej ustaw.

Parę istotnych kwestii ulega istotnej zmianie. Miałem nadzieję (Głupi), że w czasie owego posiedzenia usłyszę jakieś uzasadnienia dotyczące naniesionych zmian w projektowanych zmianach adekwatnie do problemów wskazywanych w szczególności przez RCL. Usłyszałem wiele uzasadnień – kolejnych, mocno racjonalnych na brak słuszności proponowanych przez MEN zmian – jednak abstrahowały one w większości od konkretnych zapisów czynionych we wskazywanych projektach ustaw (zwłaszcza w ich kolejnej wersji). Usłyszałem wiele uzasadnień – ciągle takich samych, uzasadniających słuszność proponowanych zmian (Pani Minister posługuje się nowym wykrzyknikiem: „twarde dane!”) – jednak abstrahowały one w większości od konkretnych zapisów czynionych we wskazywanych wyżej projektach ustaw. 

„Uwzględniliśmy około dziewięćdziesiąt uwag” uczynionych w ramach zakończonych konsultacji – powiedziała Pani Minister. Prawda, istotnie wiele uwag uwzględniono (może i nawet dziewięćdziesiąt). Pojawiły się jednak jednocześnie nowe przepisy, które nie istniały w projekcie z 16 września, czyli nie były dostępne w czasie trwania konsultacji. „Dywersja legislacyjna”? O tych nowych przepisach Pani Minister nie wspomniała nawet cieniem jednego zdania.

Na wszelki wypadek dalej napiszę o tym, na czym się dobrze znam. Jak już pisałem o tym wcześniej w projekcie ustawy „Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo oświatowe” w zakresie analizy wydatków na wynagrodzenia nauczycieli projektuje się w art. 4 pkt 8) w powiązaniu z art. 4 pkt 7) zmianę w ustawie Karta Nauczyciela: „uchyla się art. 30a i art. 30b”. A analizę wydatków na wynagrodzenia nauczycieli za rok 2016 trzeba będzie przeprowadzić w zgodności z projektowanym art. 236 ustawy „Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo oświatowe”.

Od stycznia 2017 roku nauczyciele otrzymają podwyżki od 35 do 63 złotych. I o tym głośno powiedziano. Ile stracą skutkiem uchylenia art. 30a – żadna ze stron dyskusji nie miała tu nic do powiedzenia. Kto z nich w rzeczywistości czyta te projekty, opinie i uzasadnienia? Jest już dla mnie rzeczą pewną, że tu filozofia działania jest następująca: „robimy reformę, likwidujemy gimnazja, a prawo dopracuje się jakoś potem w trakcie…” – ostatnie zdanie Pani Minister niemal właśnie tak zabrzmiało…

Dla jasności kwestii o tym uchyleniu art. 30a napiszę ponownie. Co do zasady i istoty rzeczy projektowany art. 236 jest powtórzeniem obecnego art. 30a ustawy Karta Nauczyciela. O co więc chodzi? W związku z projektowanym uchyleniem w Karcie Nauczyciela art. 30a i 30b, przy założeniu, że ustawa „Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo oświatowe” wejdzie w życie w styczniu – byłby problem z zaistnieniem podstawy prawnej dokonania analizy wydatków na wynagrodzenia nauczycieli za rok 2016. Stąd projektuje się uregulowanie artykułem 236 kwestii konieczności dokonania analizy wydatków za rok 2016. I z tej perspektywy jest Ok.

Ale, w miarę studiowania z mojej strony całości projektowanych zmian, ich uzasadnień i dokonywanych z różnych stron (a zwłaszcza ze strony MEN) ocen – zdumienie, którego doświadczam, przerasta znaczenie tego słowa. Z pogłębionej analizy projektowanych zmian w zakresie problematyki analizy wydatków na wynagrodzenia nauczycieli dochodzę jednak jednocześnie do przekonania przeciwnego. Wychodzi mi jednak na to, że do pożądanego uchylenia art. 30a i 30b w ustawie Karta Nauczyciela – nie dojdzie. Obecnie próbuję więc dociec tego, po co wobec tego zaistniała propozycja uchylenia art. 30a.

Do wnioskowania, że nie dojdzie do uchylenia art. 30a, skłaniają w szczególności następujące spostrzeżenia:
  • w projektach prezentowanych 16 września nie istniała kwestia uchylenia art. 30a i 30b KN;
  • pojawienie się w projekcie ustawy „Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo oświatowe” art. 4 pkt 8) i pkt 7) oraz art. 236 (dotyczących uchylenia i konsekwencji w odniesieniu do roku 2016 uchylenia art. 30a i 30b KN) jest pozbawione nawet cienia uzasadnienia w aktualnym z 28 października dokumencie „Uzasadnienie projektu ustawy Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo oświatowe”;
  • żaden z podmiotów biorących udział w etapie konsultacji społecznych i uzgodnień międzyresortowych (po 16 września) dotyczących projektów nie miał okazji wcześniejszego zaznajomienia się i dokonania oceny względem projektowanego uchylenia analizy wydatków na wynagrodzenia nauczycieli;
  • uchylenie art. 30a KN uderza bezpośrednio w płace nauczycieli;
  • w projektowanych zmianach brak propozycji alternatywnej do art. 30a w rozumieniu art. 30 ust. 3 ustawy KN (w zakresie osiągania przez nauczycieli średniego wynagrodzenia) – zmiany w zakresie ustalania przez organy prowadzące szkoły będące jednostkami samorządu terytorialnego regulaminów wynagradzania nauczycieli, polegające na corocznym wydawaniu tych regulaminów – nie stanowią takiej alternatywy;
  • W projektowanym art. 236 w ust. 6. stwierdza się: „Jednorazowy dodatek uzupełniający, o którym mowa w ust. 3, nie jest uwzględniany jako składnik poniesionych wydatków na wynagrodzenia nauczycieli w odniesieniu do wysokości średnich wynagrodzeń, o których mowa w art. 30 ust. 3 ustawy – Karta Nauczyciela, w 2017 r.” – skoro za rok 2017 nie będzie się już dokonywać analizy wydatków, to ów ust. 6 stoi w sprzeczności z projektowanym uchyleniem dokonywania analizy lub w najłagodniejszym ujęciu jest niekonsekwencją względem projektowanego zamiaru;
  • w projektach nie uwzględniono konsekwencji uchylenia art. 30a i 30b w odniesieniu do przepisów zawartych w innych ustawach, w których przywołuje się art. 30a i 30b (na przykład w ustawie o systemie informacji oświatowej; dodatkowo obecny projekt zmiany ustawy o systemie informacji oświatowej nie uwzględnia projektowanego uchylenia art. 30a i 30b);
  • w dokumencie „Ocena skutków regulacji (łącznie dla ustawy Prawo oświatowe oraz Przepisy wprowadzające ustawę - Prawo oświatowe)” całkowitym milczeniem pominięto „skutki” (dla jst bardzo pozytywne, dla nauczycieli bardzo negatywne) projektowanego uchylenia art. 30a ustawy KN;
  • projektowane uchylenie art. 30a staje w sprzeczności do sentencji wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 16 lipca 2013 roku (K 13/10): „art. 30a ustawy Karta Nauczyciela jest zgodny z art. 167 ust. 1 i 4 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej […].”;
  • w dzisiejszym debatowaniu poświęconym rozpatrzeniu i zaopiniowaniu wniosku o wyrażenie wotum nieufności wobec Minister Edukacji Narodowej nie wspomniano nawet o kwestii uchylenia art. 30a KN. 
A jeżeli do pożądanego uchylenia art. 30a i 30b w ustawie Karta Nauczyciela – dojdzie? Nie znam chyba wystarczająco stosownego określenia w języku opisu tych zagadnień na okoliczność pominięcia w takim przypadku wskazanych wyżej spostrzeżeń. Powinienem uznać wówczas siebie nie tylko za kogoś ze zbyt małą eksperiencją (w ramach zaistnienia jakiejś tu zapewne nowej systematyki pojmowania), ale także jak najszybciej zmienić przedmiot dociekań.

Wygląda więc na to, że MEN dokonuje swego rodzaju „spontanicznej wrzutki” (w znaczeniu zwrotu: „dywersji legislacyjnej”?) – dotyczy to także jeszcze paru innych propozycji (o których piszę w innych publikacjach), których nie było w projekcie z 16 września, które także nie były przedmiotem konsultacji społecznych i uzgodnień międzyresortowych (co jednak nie jest przedmiotem tego tekstu, a piszę o tym w ramach swego wzmiankowanego wyżej „zdumienia”). Propozycja uchylenia art. 30a KN jest pożądana i od dawna oczekiwana przez jednostki samorządu terytorialnego. Czyżby więc to była próba „ukłonu” (rozumianego jako nieuprawnionego legislacyjnego targu) w stronę jst na zasadzie: „…zgódźcie się na to i na to, a my wam w zamian damy to i to…”? Jeśli nauczyciele zorientują się, że będzie się dokonywać zmiany między innymi kosztem ich pensji, to co uczynią? A może zakłada się, że nauczyciele (i ich związki zawodowe) nie są w stanie czegokolwiek uczynić?

Jednocześnie MEN w opublikowanym podsumowaniu etapu konsultacji społecznych i uzgodnień międzyresortowych stwierdza w części dotyczącej sytuacji nauczycieli w okresie wdrażania zmian, a Pani Minister dziś po raz kolejny o tym głośno mówi: „W projekcie ustawy zostały zaplanowane przepisy mające na celu ochronę miejsc pracy nauczycieli […]. Zaprojektowano również przepisy mające na celu usprawnienie polityki kadrowej w okresie wdrażania zmian […]” – brak tam wzmianki nawet o pozbawianiu nauczycieli nie tylko części pieniędzy, ale nawet konstytucyjnego uprawnienia lub przynajmniej uprawomocnienia do badania osiągania średniego wynagrodzenia konfirmowanego art. 30 ust. 3 Karty Nauczyciela (tego przepisu nie projektuje się zmieniać).

Z podobną skalą hipokryzji prawnej i legislacyjnej nie miałem jeszcze okazji się zetknąć (dotyczy ta uwaga nie tylko zmian prawa oświatowego) – tak należy twierdzić, jeżeli opisywane kwestie są wynikiem świadomych zamierzeń i działań. Wolę jednak myśleć, że mamy tu do czynienia z dobrymi intencjami wyrażanymi jednak w wysoce nieumiejętny sposób – do partactwa i dyletanctwa można już było przywyknąć.

Nazywanie tego wszystkiego „dobrą zmianą” jest strasznie smutnym i ponurym żartem.

Generalnie to mi chodzi o to, że moje dziecko jest uczniem. Dewastacja systemu oświaty jaka już się zaczyna dokonywać (nawet jeśli te całe projekty zostaną odrzucone lub przesunięte w czasie) przerasta możliwości akceptacji wyobrażanych skutków, co najmniej po stronie takich jak ja, którzy siłą rzeczy jakoś to ogarniają. Słucham tych różnych wypowiedzi, czytam te wszystkie menowskie uzasadnienia (ostatnio po 28 października: „Uzasadnienie projektu ustawy Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo oświatowe” i „Ocena skutków regulacji łącznie dla ustawy Prawo oświatowe oraz Przepisy wprowadzające ustawę - Prawo oświatowe” oraz pierwsze dostępne odniesienia się wnioskodawcy do uwag zawartych w stanowiskach zgłoszonych w ramach opiniowania w zasobie Opiniowanie RCL)” i jestem wręcz „niezdrowo zachwycony” grubością warstwy prawnej i faktycznej jaką trzeba przykryć tak kolosalną i epokową nieodpowiedzialność aby wyglądała tak bardzo odpowiedzialnie i to w całkowitej abstrakcji od jednocześnie powszechnie wytaczanych racjonalnych i empirycznych przesłanek na brak słuszności w dokonywaniu tejże zmiany!? 

Homini mendaci, etiamsi vera dicit, nemo credit (Cyceron). „[…] przy różnych okazjach i z różnych powodów coraz intensywniej budujemy ministerstwa głupoty. Cywilizacyjna koniunktura na nieczytanie też nie sprzyja.” (Marcin Król).

środa, 24 sierpnia 2016

Czekając na Barbarzyńców


Dziś, dla racjonalnej równowagi i emocjonalnej odmiany, zmęczony Polityką, Newsweekiem, TVN24, Gazetą Wyborczą, Szkłem Kontaktowym,... wczytałem się w teksty dostępne w serwisach wPolityce, wSieci, TelewizjaRepublika, pikio, natemat, niezalezna, prawicowyinternet,... i kilka podobnych, oczywiście wszystko z końcówką ".pl" i dokonałem niezależnego autorskiego odkrycia. 

Otóż w większości są to krótkie formy (i do tego nic nie mam) o zaskakującej puencie; często miałem wrażenie, że czytam fraszki niemal, a w paru przypadkach otarłem się o epigramaty (tak krótkie i tak lakoniczne w zakresie formy, treści i idei przekazu); w wielu przypadkach owe krótkie formy trącały aforyzmem wywodząc się jakoby wprost z tekstów informacyjnych zamieszczanych na grobach, pomnikach, przedmiotach ofiar wotywnych; w wielu przypadkach zbliżałem się w odbiorze i chęci zrozumienia do form inskrypcyjnych pisanych niemal dystychem elegijnym... - no i co? Prawda, że się wspiąłem wyczynowo na wyżyny pojmowania? Gdzie się takie rekordy odnotowuje? Pokojarzyły mi się różne zaczytane tam myśli i sam tym zaskoczony, przypomniałem sobie Konstandinosa Kawafisa (to ten na zdjęciu; poeta - o którym wspominał parę razy mój obecnie ulubiony autor, filozof i historyk idei Marcin Król. Resztę zatem tego, co mi się po tej bogatej dnia mijającego lekturze w głowie zakłębiło, oddam wierszem klasyka Kawafisa: "Czekając na barbarzyńców"

Zebrani na rynku. A na cóż czekamy?
Barbarzyńcy dziś tu przyjść mają.

A dlaczego w senacie bezczynność taka?
Siedzą senatorowie – czemuż praw nie uchwalają?
Dlatego że barbarzyńcy dziś przyjść tu mają.
Na cóż by się senatorów prawa zdały?
Barbarzyńcy, gdy przyjdą, ustanowią prawa.
Dlaczego nasz cesarz tak wcześnie się zbudził
I zasiadł – w największej z bram naszego miasta –
Na tronie, w majestacie i koroną na głowie?

Dlatego że dziś tu barbarzyńcy przyjść mają.
Czeka cesarz u bramy, aby tam powitać
Ich naczelnika. I przygotował oto nawet
Pismo obszerne, które wręczyć mu zamierza –
A wiele godności i tytułów w nim wypisał.

A czemuż dwaj konsulowie nasi i pretorzy
Przyszli w szkarłatach, haftowanych togach?
Po co te bransolety, ametysty i pierścienie
Z przepysznych szmaragdów blaskiem?
I czemuż w rękach drogocenne laski trzymają,
Srebrem i złotem tak pięknie inkrustowane?

Dlatego że barbarzyńcy dziś tu przyjść mają,
A rzeczy takie barbarzyńców olśniewają.

Czemuż, jak zwykle, retorzy świetni nie przychodzą,
By oracje, które ułożyli, wygłaszać?

Dlatego że barbarzyńcy dziś tu przyjść mają,
A nudzą ich takież deklamacje i przemowy.

A dlaczego wszystkich niepokój tak nagle ogarnął?
Zamieszanie skądże? I twarze jakże spoważniały.
Dlaczego ulice tak szybko pustoszeją
I place? Do domu wszyscy zamyśleni wracają.

Dlatego że noc zapadła, a barbarzyńcy nie przyszli.

Jacyś nasi, co od granicy właśnie przybyli,
Mówią, że żadnych barbarzyńców już nie ma.

Bez barbarzyńców? Cóż teraz poczniemy?
Ludzie owi wszak byli rozwiązaniem.